Ray zaczął swój dzień jak zwykle od szybkiej toalety. Już dawno zorientował się, że czyste ciało, w równym stopniu co czysty umysł pomaga w osiągnięciu absolutnej równowagi. Ta zaś była niezbędna by panować nad błyskawicą. Była mu ona nie tylko koniecznie potrzebna do życia, ale w dodatku przypominała mu kim naprawdę jest. Po śniadaniu udał się do dźwiękoszczelnego pomieszczenia, w którym codziennie zaopatrywał swój warsztat w zapas energii elektrycznej. Kilka następnych godzin spędził z przyjaciółmi na kształtowanie swoich projektów. Ray był wizjonerem i jego praca różniła się znacznie od zajęć typowego mechanika, a jednak znajdowała spore zainteresowanie wśród elit, dzięki czemu zarabiał na życie. Niedługo po południu zarządził przerwę, nie udał się jednak na posiłek, bo jego uwagę przykuł dziwny hałas na ulicy. Wyszedł przed warsztat pilnując by cały czas pozostawać w cieniu. Jego oczom ukazała się przedziwna scena. Trzech facetów otoczyło młodą dziewczynę, cała czwórka coś krzyczała, a ona w dodatku rozglądała się nerwowo.
- Oduczysz się okradać niebezpiecznych ludzi – krzyknął jeden z napastników. Na dzwięk jego głosu Ray na sekundę szerzej otworzył oczy.
- Niczego nie ukradłam – odkrzyknęła osaczona.
Ray nie miał wątpliwości, że mówi prawdę. Wcale się jednak nie dziwił napastnikom. Gdyby był szumowiną ich pokroju to sam chętnie oskarżyłby ją o kradzież by potem bez zbędnych pytań spędzić z nią chwile sam na sam. Oczy dziewczyny zaświeciły się kiedy dostrzegła kratkę ściekową i wtedy mechanik wiedział już, że to ostatnia chwila żeby wkroczyć do akcji, bo potem już nikt jej nie pomoże.
- Gdzie ty się podziewałaś? – wrzasnął przyjmując najbardziej wściekły ton jaki potrafił. – Robota już prawie skończona! Czy za to ci płacę?
Na dźwięk głosu wszyscy odwrócili się w jego stronę zupełnie zbici z tropu.
- No proszę! Co ty tu robisz? – udał zdziwienie Ray kiedy ukazała się twarz Coopera.
- Dobrze wiesz, że to mój rewir – odrzekł tamten. Ton jego głosu mówił przede wszystkim o tym jak dumny jest z tego, że posiada własny rewir. Okazywał jednocześnie mocne niezadowolenie ze spotkania. – To raczej ja mógłbym cię o to zapytać.
- Obawiam się, że nie mógłbyś. Dobrze wiesz, że stoi tu mój warsztat. – Złowieszczy uśmiech zwycięstwa na jednej twarzy mocno kontrastował z wściekłością na drugiej.
- Odłóżmy na bok nasze zabawy. Znasz te dziewczynę?
- Nie inaczej – Ray w międzyczasie podszedł do niej i mocno złapał za rękę. – Pracuje u mnie od kilku dni.
- Obawiam się, że właśnie skończyła. Musimy ją zabrać.
- Doprawdy? Cóż takiego wam zrobiła?- Zapytał z przestrachem w głosie mechanik cały czas trzymając nieznajomą za rękę i powoli przemieszczając się w stronę warsztatu.
- Okradała kogoś, kto pozostawał pod naszą ochroną.
- Mówisz, że pozostawał? Czyli jego też już się pozbyliście?
- Nie żartuj sobie, tylko stój w miejscu i oddaj nam dziewczynę! – gangsterzy unieśli dłonie i zapłonął w nich ogień.
W oczach dziewczyny malowało się przerażenie. Ray mimo, że stał do nich plecami doskonale wiedział, że musi z tego jakoś wybrnąć, bo inaczej oboje ich usmażą.
- Daj spokój, przecież nie zaatakujesz starego przyjaciela na środku ulicy z powodu jakiejś kradzieży. Jeśli, rzeczywiście przysporzyła wam takich kłopotów, to wpadnij do mnie, obgadamy sprawę a koszt obetnę jej z wypłaty. – To mówiąc przeczesał włosy a kiedy odsuwał rękę od głowy pomiędzy jego kciukiem, a palcem wskazującym przeskoczyła iskra. Widząc to magowie ognia stracili nieco swojego zapału. Cooper co prawda od dawna nie miał do Ray’a szacunku, a jednak jego porywczy charakter nigdy nie pozwolił mu opanować najczystszej postaci płomienia i dlatego czuł coś na kształt respektu.
- Nie wiesz z kim zadzierasz – mruknął jeszcze.
- Daj spokój. Nie chcesz pogodzić się z faktem, że cię wyprzedziłem i pierwszy dostrzegłem jej oczywiste zalety, ty natomiast jak zwykle jesteś drugi i próbujesz zabrać coś co jest moje. Pozwól, że uprzedzę dalszą dyskusję. Tym razem też ci się nie uda.
Mag ognia jeszcze przez chwilę rozważał swoje szanse w bezpośredniej konfrontacji, ale po chwili zabrał swoich kolegów i zniknął w cieniu. Doskonale zdawał sobie sprawę, że w środku warsztatu jest jeszcze dwóch magów, a był zwolennikiem walki przy odpowiedniej przewadze liczebnej. Ray odprowadził go wzrokiem, a potem spojrzał na dziewczynę.
- Teraz kolej żebyś opowiedziała mi co naprawdę się stało.